i tak dalej co roku dochodzą 2 lata dodatkowo, więc suma wieku córek będzie równa wiekowi mamy po 9 latach, gdy córki będą mieć 15 i 17 lat bo suma 15+17 = 32 lata, natomiast ich mama będzie mieć wtedy już 41 lat. Odpowiedź: Za 9 lat suma wieku córek będzie równa wiekowi mamy. Pewna kobieta miała trzy córki. Najstarsza Jednooczka miała jedno oko, najmłodsza Trójoczka miała troje oczu, zaś średnia Dwuoczka miała dwoje oczu jak większość ludzi. Dwuoczka była znienawidzona zarówno przez matkę jak i siostry. Niemogłam nigdzie znaleźć odpowiedzi z jedną niewiadoma do tego zadania. Więc doszłam do niego sama. x+2 - obecny wiek syna 4x+2 - obecny wiek matki x - wiek syna przed dwoma laty 4x - wiek matki przed dwoma laty x+2+10 - wiek syna za 10 lat 4x+2+10 - wiek matki za 10 lat x+2+10+4x+2+10 =74 x+4x+74-24 5x=50/:5 x=10 10+2=12 obecny wiek syna 4*10+2=42 obecny wiek matki Sprawdzenie: 12+10 Matka i jej trzy córki w wieku czterech lat, pięciu i trzech miesięcy zginęły w pożarze kamienicy w Inowrocławiu. Z poddasza budynku wynieśli je strażacy, ale reanimacja nie powiodła się. Dziewięć zastępów straży pożarnej przez kilka godzin gasiło pożar trzykondygnacyjnej kamienicy. Pięć lat temu mama była 4 razy starsza od córki. Ile lat ma teraz mama , a ile córka jeśli razem mają 60 lat ? Teraz będą musieli dzielić pokój, bo Anna zajmie pokój córki! Adam westchnął. Jego mama mieszkała na wsi, w domu bez żadnych udogodnień. Ostatnio stała się słaba i nie mogła już dłużej radzić sobie z ciężką pracą w wiosce. Podczas ostatniej wizyty u matki Adama bardzo się martwił. Święta Nadzieja była córką św. Zofii i siostrą św. Wiary (Pistis, Fides) i św. Miłości (Agape, Caritas). Żyła prawdopodobnie w I wieku. Po śmierci ojca wraz z matką i siostrami udała się do Rzymu. Gdy wybuchło jedno z prześladowań, namiestnik Antioch, nakazał matce złożyć ofiarę kadzidła na ołtarzu Diany. Gdy matka odmówiła, wtedy jej córki poddano wyszukanym Wydaje mi się,że powinno być tak: x-wiek córki 3x-wiek matki x+4+3x+4=56 4x+8=56/-8 4x=48/:4 x=12 odp.Córka ma 12 lat,a matka 36. za 4 lata córka będzie miała 16,a matka 40 co daje 56.Mam nadzieję,że jest dobrze :) Dodawanie komentarzy zablokowane - Zgłoś nadużycie Jej matka nawet nie zorientowała się, że dziewczynka jest rozpalona, dopiero babcia, po powrocie zauważyła, że dziecko jest chore. Zadzwoniła po karetkę pogotowia. Lekarze przez kilka dni próbowali wyleczyć dziecko, a matka miała to gdzieś. Nawet nie próbowała odwiedzać córki lub chociaż zostać z nią w szpitalu, zostawiła to Polska ma dużo do nadrobienia. Matka i jej trzy córki w wieku czterech lat, pięciu i trzech miesięcy zginęły w pożarze kamienicy w Inowrocławiu. Z poddasza budynku wynieśli je strażacy, ale reanimacja nie powiodła się. Dziewięć zastępów straży pożarnej przez kilka godzin gasiło pożar trzykondygnacyjnej kamienicy. ONq7YWb. Większości dzieci słynnej Bony Sforzy zabrakło najważniejszego – macierzyńskiej miłości Faworyzowanie dwójki dzieci nie oznaczało, że trzy najmłodsze córki Bony były pogardzane czy że nie zaspokajano ich podstawowych potrzeb. Po prostu nie mogły liczyć na wiele więcej Kiedy Bona i Zygmunt gdzieś wyjeżdżali, królowa zawsze chciała mieć ze sobą Izabelę i Augusta. Młodszych dziewczynek nie wahała się pozostawiać pod opieką piastunek na długie miesiące Więcej takich historii znajdziesz na stronie głównej Wydawałoby się, że przyjście na świat w siedzibie polskich królów i to w komnatach najjaśniejszej pani, było niczym lądowanie na puchowych pierzynach otulonych chłodnym jedwabiem poszewek. Brak macierzyńskiej miłości Maleństwo urodzone w takich okolicznościach mogło liczyć na piękne stroje, najlepsze potrawy i tabun rozpieszczających je piastunek. Cały problem w tym, że większości dzieci słynnej Bony Sforzy zabrakło najważniejszego – macierzyńskiej miłości. Kiedy małżonka Zygmunta Starego zaszła w pierwszą ciążę, wszyscy z niecierpliwością oczekiwali narodzin następcy tronu. Wszak po to właśnie Bona została sprowadzona z odległej Italii. Gdy nadszedł czas rozwiązania, monarchini powiła jednak córkę, Izabelę, na którą spojrzała jak na personifikację porażki. Królowa Bona według drzeworytu z 1521-r. Współcześni wierzyli, że to od silnej woli kobiety zależy płeć jej dziecka. Widocznie temperamentna Sforza starała się za mało. Sama też tak musiała myśleć. Mimo to pokochała Izabelę szczerze i głęboko. Potem, jako drugi, przyszedł na świat upragniony królewicz, Zygmunt August, który miał zapewnić ciągłość dynastii. Kolejne trzy córki nie miały już znaczenia. Anna, Zofia i Katarzyna były wszak tylko dziewczynkami. Oczko w głowie królowej Psychologowie dziecięcy twierdzą, że nierówne traktowanie rodzeństwa przez rodziców może powodować w przyszłości duże problemy emocjonalne. Bona nie zajmowała się lekturą książek o wychowaniu i nie przejmowała się zbytnio tym, że od samego początku faworyzowała dwójkę starszych dzieci. Sforzównę łączyła z nimi szczególna więź. Zygmunt August był oczkiem w głowie matki, wszak to jego pojawienie się na świecie ugruntowało jej pozycję jako królowej. Z kolei Izabelę Bona nazwała po własnej matce i od początku dopatrywała się w niej wyjątkowych cech. To faworyzowanie nie oznaczało, że trzy najmłodsze córki były pogardzane czy że nie zaspokajano ich podstawowych potrzeb. Po prostu nie mogły liczyć na wiele więcej. Kiedy Bona i Zygmunt gdzieś wyjeżdżali, królowa zawsze chciała mieć ze sobą Izabelę i Augusta. Młodszych dziewczynek nie wahała się pozostawiać pod opieką piastunek na długie miesiące, a nawet lata. Takie podejście miało swoje konsekwencje. Jak komentuje Małgorzata Duczmal, biografka Izabeli, "wśród dzieci królewskich powstały jakby dwa obozy – jeden tworzyli Izabela z Zygmuntem, a drugi trzy młodsze królewny". Królewska edukacja Bona przyjechała do Polski jako wszechstronnie wykształcona młoda kobieta, którą matka – wytrawna polityczka – przez lata przygotowywała do rządzenia. Co więcej żona Zygmunta Starego nie tylko doskonale odnajdywała się w świecie intryg i spisków, ale też otaczała się wesołym i gwarnym dworem, pełnym artystów oraz poetów. W takim środowisku wychowywały się królewskie dzieci. Od samego początku pewne było to, że Bona postara się dla nich o doskonałą edukację. Maria Bogucka, biografka Anny Jagiellonki zaznacza, że to dla Izabeli i Zygmunta Augusta sprowadzano najlepszych nauczycieli humanistów. Uczono ich nowożytnych języków obcych oraz dbano, by perfekcyjnie znali łacinę, która w ówczesnej Europie (a już szczególnie w Polsce) pełniła podobną rolę jak dziś język angielski. Ponadto dbano też o odpowiedni dobór lektur. Wychowując się na dworze matki, wszystkie dzieci Bony niemal automatycznie poznawały język włoski. Kronikarze raczej nie interesowali się edukacją młodszych córek, choć można śmiało przypuszczać, że pobierały one lekcje u preceptorów sprowadzonych dla starszego rodzeństwa. Za dowód możemy uznać podziw, jaki Zofia Jagiellonka wzbudziła na brunszwickim dworze swojego męża perfekcyjną znajomością łaciny. Choć Bona całą energię i uwagę poświęcała ukształtowaniu Izabeli i Zygmunta Augusta, w których widziała przyszłość domu Jagiellonów, nie zaniedbała chyba edukacji młodszych dzieci. Sama pochodziła z kraju, gdzie kobiety z rodzin arystokratycznych wszechstronnie kształcono. Gdyby jej własne córki, choćby niezbyt przez nią lubiane odebrały jedynie pobieżną edukację, stanowiłoby to dla niej ujmę. Królewny bez własnego dworu Królewskie córki nie mieszkały razem. Bona najstarszą Izabelę trzymała zawsze przy sobie, trzy pozostałe dziewczynki mieszkały z dala od niej. Małgorzata Duczmal komentuje ich status tymi słowy: Na tle ogólnie przyjętych w rodzinach królewskich obyczajów była to sytuacja nietypowa. Dzieci władcy zwykle posiadały odrębny dwór, który, choć był zdecydowanie mniejszy niż otoczenie koronowanych rodziców, przydawał im prestiżu. Nie oznaczało to jednak, że najmłodsze Jagiellonki żyły specjalnie skromnie czy wręcz ubogo. Foto: Domena publiczna Wyobrażenie Wawelu z końca XV wieku. Ilustracja z kroniki Hartmana Schedla. Jak pokazują rachunki dworskie, komnaty królewskich córek były urządzone bogato. Pełno w nich były drogich drobiazgów, czy religijnych symboli (kosztowne krucyfiksy i malowane złotem święte obrazki). Dworskie rozrywki Najciekawsze wydarzenia rozgrywały się niejako obok nich. Matka, która lubiła dworskie rozrywki, trzymała przy sobie Izabelę, nie przejmując się specjalnie młodszymi córkami. Gdy nad Krakowem pojawiało się widmo morowego powietrza, zabierała swoje potomstwo i chroniła w nieodległych Niepołomicach. Rodzice oddawali się swojemu ulubionemu zajęciu – łowom, a dzieci mogły spędzać czas na świeżym powietrzu, w otoczeniu Puszczy Niepołomickiej. Aby Anna, Katarzyna i Zofia mogły się trochę rozerwać, spędzając czas na Wawelu, sprowadzano dla nich z Włoch, jak wylicza Maria Bogucka, kości, warcaby, a także szachy, które stały się wówczas na europejskich dworach bardzo modne. Największą przyjemnością młodszych Jagiellonek wydawały się jednak haft, tkactwo, przędzenie i szycie. Foto: Domena publiczna Obraz Kazimierza Mireckiego: "Wprowadzenie muzyki włoskiej na dwór Zygmunta I przez Bonę". Królewny z czasem stały się biegłe w tych dziedzinach i własnoręcznie przygotowywały upominki dla najbliższych. Dostarczano im najlepszych materiałów, z których tworzyły swoje dziełka. Królewny miały do dyspozycji kosztowne tkaniny, złote i srebrne nici, wzory sprowadzane specjalnie dla nich z południa, a z czasem, gdy ich kunszt wzrastał, także perły i klejnoty. I tylko na zainteresowanie ze strony matki stale nie mogły liczyć. Bona nie pospieszyła do nich, nawet gdy na Wawelu wybuchł niszczycielski pożar, a królewny ogromnie najadły się strachu. Zainteresowała się oczywiście własnym, strawionym przez ogień majątkiem, ale przejrzawszy skarbiec i inwentarze, zaraz na nowo porzuciła straumatyzowane dzieci. Katarzyna, Anna i Zofia miały cały kolejny rok spędzić w Krakowie, podczas gdy matka bawiła na dalekiej Litwie. Traktowane jak jedna osoba W przeciwieństwie do Izabeli szybko wydanej za mąż za pretendenta do węgierskiego tronu sprawą przygotowania pozostałych córek do ożenku monarchini w ogóle się nie zainteresowała. Jeśli przebywała w towarzystwie córek, to tylko po to, by stanowiły dla niej atrakcyjną scenografię. I co ciekawe, zawsze traktowała je tak, jakby… były jedną osobą. Kupiła im trzy identyczne naszyjniki. Trzy takie same łańcuchy i tak samo skrojone kołnierze. Foto: Domena publiczna Katarzyna, Zofia i Anna według Lucasa Cranacha Młodszego "Nawet na znanej serii portretów rodziny Jagiellonów, wykonanej w warsztacie Łukasza Cranacha Młodszego, królewny wyglądają niemal identycznie" – podkreśla Kamil Janicki w biografii Bony Sforzy i Anny Jagiellonki. "Mają takie same suknie, takie same ozdoby, fryzury i nakrycia głowy. Nie jest to w żadnym razie wynik lenistwa malarza. Po prostu Bona bardzo się starała, by jej trzy córki wyglądały niczym trojaczki. To czyniło z nich perfekcyjne tło!" I na bycie czymkolwiek więcej nie mogły liczyć tak długo, jak żyła matka kochająca tylko pierwszą córkę. Przeczytaj również o tym, że polska królowa tak bardzo bała się męża, że zaszła w ciążę urojoną. Czy za karę kazał ją zamordować? Foto: Materiały prasowe Wielka Historia Aleksandra Zaprutko-Janicka — historyczka i pisarka. Autorka książek poświęconych zaradności polskich kobiet w najtrudniejszych okresach naszych dziejów. W 2015 roku wydała "Okupację od kuchni", a w 2017 – "Dwudziestolecie od kuchni". Napisała też "Piękno bez konserwantów" (2016). Obecnie jest dziennikarką Interii. PikantneMatka miała trzy córki, a ponieważ była wścibska, za każdym razem na ślubie prosiła każdą z nich, żeby napisała do niej o życiu płciowym. Pierwsza z córek napisała list zaraz na drugi dzień po ślubie. W liście było tylko jedno słowo: "Nescafe". Zdziwiona matka w końcu znalazła reklamę w gazecie: "Nescafe - satysfakcja do ostatniej kropli.". I była szczęśliwa, że córka tak wspaniale trafiła. Druga z córek napisała dopiero tydzień po ślubie. W liście było słowo: "Marlboro". Matka nauczona doświadczeniem poszukała reklamy w gazetach. Znalazła zdanie: "Marlboro - Extra Long, King Size". I znowu była szczęśliwa. Trzecia córka napisała dopiero po czterech tygodniach. W liście było napisane: "British Airways". Matka przeglądała gazety nie mogąc się doczekać poznania prawdziwej treści listu, aż w końcu znalazła. W reklamie było napisane: "British Airways - trzy razy dziennie, siedem dni w tygodniu, w obie strony. 30. stycznia 2022 Zaginiona córka: Połączenie rodzin w Polsce Musiało upłynąć prawie 80 lat, aby się poznały: 79-letnia Maria z Polski do niedawna nie wiedziała, że ma rodzeństwo w Niemczech. Z kolei jej młodsza o trzy lata siostra Ursula wyrosła na wspomnieniach matki o Marii, która od dawna szukała zaginionej córki i całe życie za nią tęskniła. Dzięki badaniom polskiego historyka i wsparciu Arolsen Archives, siostry mogły się po raz pierwszy spotkać „wirtualnie”. Przed ekranami siedzą Maria i Ursula ze swoimi bliskimi. Dzieli je kilkaset kilometrów. I sprawy techniczne. Ktoś musi pomóc w połączeniu, ustawić kamerkę, włączyć dźwięk. Żeby siostry, które widzą się po raz pierwszy w życiu, mogły się sobie jak najlepiej przyglądnąć. Czy są podobne? Gertrud musiała uciekać bez córki Młodsza Ursula mieszka w Niemczech. Swoją siostrę Marię zna tylko z fotografii w torebce mamy Gertrud Koch. Maria jest dziś bardzo podobna do swojej matki, Urszula od razu to rozpoznaje. „Moja Brigittilein” – tak Gertrud mówiła o swojej pierwszej córce, ponieważ Maria urodziła się jako Brigitte Koch 7 grudnia 1942 roku w Breslau. Gertrud straciła Brigitte z oczu pod koniec 1944 roku w wyniku wybuchu bomby i wkrótce potem musiała uciekać. Mimo intensywnych poszukiwań nigdy nie odnalazła córki. Gertrud przez lata szukała zaginionej córki: apel w gazecie (ok. 1950 r.) ze zdjęciem Brigitte w dolnym rzędzie po lewej stronie (w ramce). Brigitte stała się Marią Brigitte trafiła do sierocińca, a później została adoptowana przez polskie małżeństwo. Tak stała się Marią. Adopcyjny ojciec Marii, prawnik, na krótko przed adopcją zmienił jej dane na „Brigida Widiger”, aby zatrzeć wszelkie ślady jej pochodzenia. Kiedy Maria skończyła 18 lat, rodzice powiedzieli jej, że jest adoptowana. Ojciec zaznaczył jednak: „Nie szukaj informacji, bo nic nie znajdziesz”. Pasjonat historii bada sprawę tajemniczego sierocińca To, że Marii udało się w końcu odkryć swoją prawdziwą tożsamość, jest również zasługą lokalnego pasjonata historii Dariusza Giemzy z Polski, który od dawna bada tajemniczą historię byłego domu dziecka w jego rodzinnych Dusznikach Zdroju (dawniej: Bad Reinerz, Śląsk). Tam przez kilka lat przebywała Maria. Dariusz zebrał wiele informacji i dokumentów, aby wydobyć na światło dzienne prawdziwe pochodzenie dzieci z domu. »Poznanie historii tych dzieci stało się dla mnie wyzwaniem. Tajemnice i zagadki oraz ich odkrywanie prowadziły mnie przez te lata do niesłychanych odkryć. Były to ciężkie lata pracy, nieprzespane noce i przedzieranie się przez dziesiątki archiwów.« Maria, zdjęcie z około 1948 r (Fot. archiwum prywatne) Dawny sierociniec w Dusznikach Zdroju. (Fot. archiwum prywatne) Fałszywe tożsamości Dom Dziecka Sióstr Notre Dame w Bad Reinerz (Duszniki Zdrój) na Śląsku przyjął pod koniec wojny w 1945 r. niemieckie dzieci z bombardowanych miast, głównie z Wrocławia. Mieszkały tu również dzieci polskich matek, sprowadzonych w te okolice przez niemieckich nazistów jako robotnice przymusowe. Większość dzieci opuściła dom w 1948 r. z nowymi nazwiskami i tożsamością. Część z nich została adoptowana przez polskie rodziny. Nowe informacje o biologicznej matce Córka Marii przeczytała w gazecie artykuł o badaniach Dariusza i skontaktowała się z nim, mając nadzieję, że może on będzie wiedział coś o pochodzeniu jej matki. Wspólnie odkryli, że „Brigida Widiger” i „Brigitte Koch” muszą być tą samą osobą – zgadzała się nawet data urodzenia. Dariusz dowiedział się, że biologiczna matka Marii, Gertruda Koch, uciekła do Bawarii. W grudniu 2020 roku Maria i Dariusz zwrócili się do Arolsen Archives w poszukiwaniu informacji o Gertrudzie. » Z pomocą władz sfałszowano moje dane osobowe i wystawiono dla mnie nowe dokumenty. Szukała mnie moja prawdziwa matka Gertrud Koch. Ale sama nie mogłam uzyskać żadnych informacji, ponieważ nie mam zaświadczenia o adopcji. « Z wniosku Marii wysłanego do Arolsen Archives Arolsen Archives znalazły młodszą siostrę Ponieważ praca Arolsen Archives koncentruje się na ofiarach prześladowań hitlerowskich, w naszych zbiorach znajduje się niewiele informacji o Niemcach z terenów dzisiejszej Polski. Niemniej jednak znaleźliśmy ważny dokument, który pozwolił naszemu zespołowi rozpocząć poszukiwania: na liście dzieci, które przebywały w domu dziecka w Dusznikach Zdroju w latach 1945/1946, wymieniona jest Brigitte – i ówczesny adres Getrud w Bawarii. Udało nam się więc za pośrednictwem władz niemieckich odnaleźć jej drugą córkę, młodszą siostrę Marii, Ursulę. Maria i Ursula zaczęły pisać i dzwonić do naszego zespołu poszukiwawczego. Przesłały zdjęcia i podzieliły się swoimi historiami i wspomnieniami. W końcu nawiązały ze sobą bezpośredni kontakt i zaaranżowały pierwsze spotkanie w formie wideokonferencji. „Moja mama zawsze tęskniła za Brigitte“ Urszula wychowała się na wspomnieniach matki o "Brigittilein". Nie przypuszczała, że pewnego dnia spotka zaginioną starszą siostrę. Zapytaliśmy ją, co matka powiedziała jej o Brigitte/Marii i jakie to uczucie, gdy tajemnica zaginionej siostry zostaje w końcu rozwiązana. Co będzie dalej? Za Marią, Urszulą i ich rodzinami ekscytujący rok. Z nowych kontaktów cieszą się również ich dzieci, siostrzenice, bratankowie i przyjaciele. Już teraz planują spotkanie na żywo. Możliwe, że odbędzie się w Polsce wiosną 2022 roku. Być może siostry spotkają się nawet we Wrocławiu (dawniej: Breslau) w domu, w którym Brigitte mieszkała ze swoją matką Gertrud i dziadkiem. Maria (w środku) odwiedziła swój dawny sierociniec w 2021 r. wraz z córką (3. od prawej), synem (2. od prawej) i Dariuszem Giemzą (z prawej), aby dowiedzieć się więcej o jej historii. Została przyjęta przez burmistrza Dusznik Zdroju i jego żonę (z lewej). Dariusz Giemza pozostaje z nimi w kontakcie. Cieszy się, że wraz z Arolsen Archives udało mu się rozwiązać kolejną rodzinną zagadkę związaną z sierocińcem w jego rodzinnym mieście. I jeszcze wiele losów czeka na wyjaśnienie: Na liście Dariusza jest ponad 200 nazwisk dzieci o fałszywych tożsamościach. Będziemy kontynuować poszukiwania! Odpowiedzi kicia333 odpowiedział(a) o 16:02 48-4=44 - ich wiek łącznie 4 lata temu44:3=14,(6) - wiek córki 4 lata temu14,(6) możemy zaokrąglić (albo 14,5 albo 15 lat, zależy z jaką dokładnością musisz podać ich wiek)przyjmijmy, ze córka 4 lata temu miała 14,5 roku, żeby było łatwo liczyć44-14,5=29,5 - wiek matki 4 lata temu14,5+4= 19,5 - wiek córki obecnie29,5+4=33,5 - wiek matki obecnieOdp. Matka ma obecnie 33,5 roku, a córka 19,5 jedno: nie gwarantuję ,że jest dobrze, więc na wszelki wypadek poproś kogoś starszego, aby skontrolował zadanie, lub porównaj z którąś z koleżanek wyniki, aby się upewnić, ze jest OKi nie ma za co ;Pliczę na Jan<----------------------------- skopiowalam z wiec moze byc zle 15 - wiek Agnieszki teraz15-5=10 - wiek kingi teraz15+10=25 - obecnie razem tyle maja43-25=18 - tyle lat i8m brakuje żeby mieć raze 43 lata18:2 = 9 - za tyle lat będą miały 43 lata eLLs013 odpowiedział(a) o 15:58 48-8=4040/4=10 (córka 4 lata temu)10*3=30 (matka 4 lata temu)30+4=34 (matka teraz)10+4+14 (córka teraz) odpowiedział(a) o 16:09 Wiek córki: xWiek matki: 48 - x48 - x - 4 = 3 * (x - 4)44 - x = 3x - 124x = 56 /: 4x = 1448 - 14 = 34Matka ma 34 lata, a córka 14. Razem mają 48 ma obecnie : 36 lat A córka 12 lat ;D No bo 12*3=36 Uważasz, że ktoś się myli? lub

matka miała trzy córki